Mama przygotowała na święta "Ciasto od Lidki". Oczywiście zadałam głupie pytanie: dlaczego ciasto nazywa się "od Lidki"? Na co Mama odpowiedziała: bo przepis dostałam od Lidki :) Lidka natomiast miała je zapisane pod innym imieniem - rzecz jasna, imieniem koleżanki, od której dostała przepis. To taki przepisowy głuchy telefon. Jestem ciekawa jak bardzo różni się teraz od oryginału. A może się różnić znacznie, bo jak sami zobaczycie mamy tu sporą swobodę działania. Zmodyfikowałam więc przepis na własne potrzeby z myślą o Sylwii, która poprosiła mnie ostatnio o ciasto "dietetyczne". Obawiam się, że nie ubędzie nam od niego zbędnych kilogramów, ale jestem pewna, że bezkarnie można zjeść kilka kawałków bez większych wyrzutów sumienia. W składzie są tylko dwie łyżki cukru, a i tak myślę, że można zmniejszyć tę ilość do jednej łyżki lub zrezygnować z niego całkowicie.
Składniki:
- 2 jajka
- 2 łyżki cukru (w oryginale 1/2 szklanki)
- szklanka płatków owsianych zmielonych niezbyt drobno (w oryginale mąka pszenna)
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- 1/4 szklanki oleju
- 2 słodkie jabłka
- szklanka bakalii (pistacje, orzechy, suszone daktyle, morele, żurawina, rodzynki, słowem: to co lubimy i akurat mamy pod ręką)
Jajka ubijamy z cukrem, dodajemy zmielone płatki z proszkiem do pieczenia i sodą.
Ja zmieliłam płatki blenderem, bo nie mam młynka. Nie mieliłam zbyt dokładnie bo chciałam żeby zostały niewielkie kawałki płatków.
Masę mieszamy krótko, dodajemy olej i miksujemy tylko do połączenia składników.
Jabłka myjemy, obieramy i kroimy w cząstki. Orzechy siekamy, bakalie kroimy na mniejsze kawałki. Wszystko wrzucamy do ciasta i mieszamy.
Ciasto wlewamy do małej keksówki wyłożonej papierem do pieczenia i pieczemy w temperaturze 170 stopni przez około godzinę. Można sprawdzić patyczkiem czy jest gotowe.
Można także podwoić proporcje i upiec ciasto w formie z kominkiem - wyjdzie nam piękna babka, którą można posypać cukrem pudrem. Na stole świątecznym wyglądała bardzo okazale. Przy zwiększonej masie czas pieczenia może się wydłużyć nawet do półtorej godziny. Warto więc sprawdzać patyczkiem.
Sylwia, mam nadzieję, że choć trochę przypadnie Ci do gustu ten wypiek:)
Smacznego!
Wlasnie zajadam pierwszy kawalek. Pychotka! (a mam dwie kulinarno-lewe rece;-) Dzieki Agnieszka:-) Pozdrawiam Monika
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakuje :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń